Na pewno wielu z rodziców dzieci przygotowujących się do I Komunii św. już się z tym spotkało, a kolejni stoją dopiero przed odkryciem tej niespodzianki. Chodzi o malutkie książeczki, szumnie nazywane indeksami, w których dzieci i rodzice muszą zbierać podpisy dokumentujące ich obecność na niedzielnych Mszach Św., nabożeństwach i uroczystościach. Należy uzbierać przynajmniej pewne minimum, aby zostać dopuszczonym do przyjęcia I Komunii Św.
Oto przykładowe wymagania:
Uczestniczenie w życiu liturgicznym, czyli...
- w nabożeństwach różańcowych (październik, co najmniej 3 razy),
- w Roratach (Adwent, co najmniej 3 razy),
- w Drodze Krzyżowej (Wielki Post, co najmniej 3 razy),
- w Gorzkich Żalach (Wielki Post, co najmniej 3 razy),
- w nabożeństwach majowych (maj, co najmniej 3 razy).
Szaleństwo? Niestety trochę chyba tak...
Pilnowanie indeksu, zabieranie go ze sobą, po Mszach i nabożeństwach ustawianie się w kolejkach do podpisu, to nic przyjemnego, niestety. Dodatkowo wiele osób zastanawia się nad sensem tych zabiegów. No bo jeśli ktoś z przekonania uczestniczy w obrzędach religijnych, nie potrzebuje na to podpisów. Natomiast ci mniej zaangażowani w życie parafii i własne praktyki może i pójdzie z przymusu, ale czy to mu się utrwali? Czy zachęci do żywej wiary? Wątpliwe...
Prześlij komentarz